Brak czasu! Może ktoś ma go trochę za dużo i chciałby odsprzedać?
Rozdział jest mega krótki (i nie najlepszy), ponieważ jak już wspomniałam - brak czasu. Niedługo Wam to wynagrodzę, obiecuję.
Lecimy! ♥
Dajcie znać co myślicie! ^^
____________________________________________________________________________
Kolejne kilka dni upłynęły mu na czekaniu. Czekaniu, aż dziewczyny wrócą ze szkoły. Czekaniu, aż ktoś odezwie się w sprawie tego cholernego kota. Czekaniu, aż w nocy nawiedzą go koszmary.
W piątkowy wieczór, Haymitch był gotowy rwać włosy z głowy, sfrustrowany czekaniem. Przysiągł sobie, że jeśli futrzak się znajdzie, to pożałuje, że wrócił do domu. Przez jego nieobecność Prim znów stała się małomówna. Katniss i Haymitch starali się ją rozweselić i choć po części to działało, dwunastolatka przez większość czasu była przybita.
Haymitch nienawidził, kiedy któraś z dziewczyn była smutna, zła lub cokolwiek ją niepokoiło. Oczywiście, Katniss potrafiła o siebie zadbać, ale chciał jej tego oszczędzić. Zbyt długo musiała się opiekować rodziną. Upewniać się, że Prim i jej matka, miały coś do jedzenia. Że Prim chodziła do szkoły i że się uczyła, że dobrze się czuła. Ostatnie kilka lat z życia dziewczyny polegało tylko i wyłącznie na opiekowaniu się młodszą siostrą. Haymitch chciał zapewnić jej chociaż odrobinę dzieciństwa, które straciła. Oczywiście, byłoby łatwiej, gdyby Katniss zaakceptowała jego pomoc. Zgodziła się na przeprowadzkę do niego, tylko dlatego, że była to najlepsza opcja dla Prim. Nie chciała być rozdzielona z siostrą. Akceptowała każdy pieniądz, jaki Haymitch wydawał na dziewczynkę, ale kiedy chodziło o nią, musiał ją przekonywać co najmniej dwa dni, zanim się zgodziła na cokolwiek. Gdyby Haymitch jej pozwolił, pewnie by pracowała po szkole, żeby tylko nie musieć go obciążać kosztami. W prawdzie, zanim obie się do niego wprowadziły, Katniss pracowała w Starbucks. Często omijała szkołę, żeby zdążyć na swoją zmianę. Kiedy przyszły do niego, Haymitch postawił jej warunek, że zrezygnuje z tej pracy. Krzyczała, stawiała się i trzaskała drzwiami, ale w końcu uległa.
Sobota nie była dobrym dniem. W nocy Haymitch obudził się z wyjątkowo okropnego koszmaru i od tamtego czasu, jedyne o czym był w stanie myśleć to butelka whiskey. Wiedział, że nie może się zbliżyć do alkoholu, co spowodowało że był w jeszcze bardziej paskudnym nastroju. Nie pomógł też fakt, że Prim stawała się coraz bardziej przygnębiona. Powiedziała mu, że powoli traci nadzieję, że Jaskier kiedykolwiek się jeszcze znajdzie. Katniss postanowiła, że trzeba poprawić jej siostrze humor i tak oto Haymitch znalazł się z dziewczynami na kanapie w salonie, oglądając ulubiony film Prim, "Chocolat". Byli w momencie, kiedy na ekranie po raz pierwszy pojawił się Johnny Depp, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Zerknął na zegar, było dopiero po czwartej. Za wcześnie na wizytę któregokolwiek z jego znajomych. Poza tym, nikt z jego znajomych nie zawracałby sobie głowy pukaniem - po prostu by wszedł. Haymitch spojrzał na dziewczynki, które patrzyły na niego zdezorientowane.
- Spodziewacie się kogoś? - zapytał. Pokręciły tylko głowami.
Westchnął i wstał z kanapy. Ruszył korytarzem w kierunku frontowych drzwi.
Otworzył drzwi i stanął twarzą w twarz z kobietą.
Była piękna.
Zjawiskowo piękna.
Niezapięty, czarny płaszcz odsłaniał różową, obcisłą sukienkę, która obejmowała jej figurę, niczym druga skóra. Czarne szpilki wyglądały, jakby mogły kogoś zabić. Blond włosy upięte na czubku jej głowy w skomplikowany kok, który zostawiał kilka pasemek luźno dookoła jej twarzy. Policzki zaróżowione od zimnego, jesiennego wiatru. I najbardziej niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widział.
Była piękna.
A on się gapił.
Kobieta to zauważyła i zmierzyła go spojrzeniem od góry do dołu. Na jej ustał powoli rozkwitł wyzywający uśmieszek, a jej oczy rozbłysły. Spojrzała mu prosto w oczy i uniosła perfekcyjną brew.
- Przepraszam, że przeszkadzam, - powiedziała wciąż się uśmiechając - ale zdaje się, że znalazłam pańskiego kota.
Dopiero w tamtym momencie zauważył, że rzeczywiście, trzymała w ramionach kulkę rudego futra. Kot odwrócił leniwie głowę w jego stronę, spojrzał mu w oczy po czym zaczął się tulić do nieznajomej. Dziwne, ponieważ Jaskier zawsze był nieufny wobec obcych.
- Prim! - Haymitch zawołał, odwracając nieco głowę, żeby dziewczynka mogła go lepiej usłyszeć. Z drzwi salonu wychyliła się jej głowa, a kiedy zauważyła co nieznajoma trzyma w ramionach, zapiszczała z uciechy i czym prędzej podbiegła do nich.
- Jaskier! - wyciągnęła ręce, a kobieta podała jej kota. - To pani go znalazła?
- Owszem. - uśmiechnęła się blondynka. Prim nie mogła się powstrzymać od tulenia futrzaka, który wydawał się jakby wolałby wrócić w ramiona nieznajomej kobiety, ale tolerował chwilowe pieszczoty ze strony dziewczynki. - Wspaniały kot.
- Dziękuję!
- Mówiłam, że futrzak się znajdzie. - odezwał się głos za ich plecami. Katniss stała w drzwiach salonu z założonymi rękami, obserwując nieufnie nieznajomą kobietę, jednak w kąciku jej ust czaił się uśmiech, kiedy spojrzała na młodszą siostrę. Wyciągnęła rękę do Prim, którą ta ujęła, w drugiej ręce ściskając Jaskra. Katniss skinęła głową kobiecie i zniknęła razem z siostrą w salonie.
Haymitch odwrócił się z powrotem do nieznajomej.
- Nie wiem jak ci dziękować, skarbie. - powiedział, ponieważ cieszył się, że na twarzy Prim znów zagościł uśmiech. Jednakże uśmiech na twarzy kobiety powoli zniknął.
- Nie jestem pańskim skarbem. - powiedziała obdarzając go karcącym spojrzeniem. - Mam na imię Effie.
Wyciągnęła do niego rękę, którą ścisnął tylko przez zwykły refleks. Jej palce były zimne w zetknięciu z jego dłonią. Patrzyła na niego wyczekująco.
- Haymitch. - odpowiedział w końcu.
Kobieta - Effie - obdarzyła go szerokim uśmiechem.
- Jak mam ci dziękować? - zapytał, ale Effie nie miała możliwości, żeby odpowiedzieć.
- Haymitch? - odwrócił się, żeby spojrzeć na Prim. Uśmiechała się niczym złośliwy chochlik. - Powinieneś zaprosić panią na kawę. Jutro masz wolny dzień, prawda?
Spiorunował ją spojrzeniem, korzystając z faktu, że kobieta nie widziała jego twarzy. Zirytowany, to mało powiedziane, żeby określić jak się czuł w tamtym momencie. Zapytać nieznajomą kobietę, która równie dobrze mogłaby być modelką na kawę? Wymienili ze sobą nie więcej niż trzy zdania. A jednak Haymitch spojrzał na Effie unosząc pytająco brew.
Patrzyła na niego zszokowana po czym na jej usta powrócił ten wyzywający uśmieszek.
- No więc? - zapytała, a w jej głosie zadrżała niebezpieczna nutka. - Zapyta mnie pan?
Starał się powstrzymać.
Naprawdę się starał.
Jednak nie wiadomo jak bardzo by się starał, nie mógł powstrzymać się od uśmiechu.
W piątkowy wieczór, Haymitch był gotowy rwać włosy z głowy, sfrustrowany czekaniem. Przysiągł sobie, że jeśli futrzak się znajdzie, to pożałuje, że wrócił do domu. Przez jego nieobecność Prim znów stała się małomówna. Katniss i Haymitch starali się ją rozweselić i choć po części to działało, dwunastolatka przez większość czasu była przybita.
Haymitch nienawidził, kiedy któraś z dziewczyn była smutna, zła lub cokolwiek ją niepokoiło. Oczywiście, Katniss potrafiła o siebie zadbać, ale chciał jej tego oszczędzić. Zbyt długo musiała się opiekować rodziną. Upewniać się, że Prim i jej matka, miały coś do jedzenia. Że Prim chodziła do szkoły i że się uczyła, że dobrze się czuła. Ostatnie kilka lat z życia dziewczyny polegało tylko i wyłącznie na opiekowaniu się młodszą siostrą. Haymitch chciał zapewnić jej chociaż odrobinę dzieciństwa, które straciła. Oczywiście, byłoby łatwiej, gdyby Katniss zaakceptowała jego pomoc. Zgodziła się na przeprowadzkę do niego, tylko dlatego, że była to najlepsza opcja dla Prim. Nie chciała być rozdzielona z siostrą. Akceptowała każdy pieniądz, jaki Haymitch wydawał na dziewczynkę, ale kiedy chodziło o nią, musiał ją przekonywać co najmniej dwa dni, zanim się zgodziła na cokolwiek. Gdyby Haymitch jej pozwolił, pewnie by pracowała po szkole, żeby tylko nie musieć go obciążać kosztami. W prawdzie, zanim obie się do niego wprowadziły, Katniss pracowała w Starbucks. Często omijała szkołę, żeby zdążyć na swoją zmianę. Kiedy przyszły do niego, Haymitch postawił jej warunek, że zrezygnuje z tej pracy. Krzyczała, stawiała się i trzaskała drzwiami, ale w końcu uległa.
Sobota nie była dobrym dniem. W nocy Haymitch obudził się z wyjątkowo okropnego koszmaru i od tamtego czasu, jedyne o czym był w stanie myśleć to butelka whiskey. Wiedział, że nie może się zbliżyć do alkoholu, co spowodowało że był w jeszcze bardziej paskudnym nastroju. Nie pomógł też fakt, że Prim stawała się coraz bardziej przygnębiona. Powiedziała mu, że powoli traci nadzieję, że Jaskier kiedykolwiek się jeszcze znajdzie. Katniss postanowiła, że trzeba poprawić jej siostrze humor i tak oto Haymitch znalazł się z dziewczynami na kanapie w salonie, oglądając ulubiony film Prim, "Chocolat". Byli w momencie, kiedy na ekranie po raz pierwszy pojawił się Johnny Depp, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Zerknął na zegar, było dopiero po czwartej. Za wcześnie na wizytę któregokolwiek z jego znajomych. Poza tym, nikt z jego znajomych nie zawracałby sobie głowy pukaniem - po prostu by wszedł. Haymitch spojrzał na dziewczynki, które patrzyły na niego zdezorientowane.
- Spodziewacie się kogoś? - zapytał. Pokręciły tylko głowami.
Westchnął i wstał z kanapy. Ruszył korytarzem w kierunku frontowych drzwi.
Otworzył drzwi i stanął twarzą w twarz z kobietą.
Była piękna.
Zjawiskowo piękna.
Niezapięty, czarny płaszcz odsłaniał różową, obcisłą sukienkę, która obejmowała jej figurę, niczym druga skóra. Czarne szpilki wyglądały, jakby mogły kogoś zabić. Blond włosy upięte na czubku jej głowy w skomplikowany kok, który zostawiał kilka pasemek luźno dookoła jej twarzy. Policzki zaróżowione od zimnego, jesiennego wiatru. I najbardziej niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widział.
Była piękna.
A on się gapił.
Kobieta to zauważyła i zmierzyła go spojrzeniem od góry do dołu. Na jej ustał powoli rozkwitł wyzywający uśmieszek, a jej oczy rozbłysły. Spojrzała mu prosto w oczy i uniosła perfekcyjną brew.
- Przepraszam, że przeszkadzam, - powiedziała wciąż się uśmiechając - ale zdaje się, że znalazłam pańskiego kota.
Dopiero w tamtym momencie zauważył, że rzeczywiście, trzymała w ramionach kulkę rudego futra. Kot odwrócił leniwie głowę w jego stronę, spojrzał mu w oczy po czym zaczął się tulić do nieznajomej. Dziwne, ponieważ Jaskier zawsze był nieufny wobec obcych.
- Prim! - Haymitch zawołał, odwracając nieco głowę, żeby dziewczynka mogła go lepiej usłyszeć. Z drzwi salonu wychyliła się jej głowa, a kiedy zauważyła co nieznajoma trzyma w ramionach, zapiszczała z uciechy i czym prędzej podbiegła do nich.
- Jaskier! - wyciągnęła ręce, a kobieta podała jej kota. - To pani go znalazła?
- Owszem. - uśmiechnęła się blondynka. Prim nie mogła się powstrzymać od tulenia futrzaka, który wydawał się jakby wolałby wrócić w ramiona nieznajomej kobiety, ale tolerował chwilowe pieszczoty ze strony dziewczynki. - Wspaniały kot.
- Dziękuję!
- Mówiłam, że futrzak się znajdzie. - odezwał się głos za ich plecami. Katniss stała w drzwiach salonu z założonymi rękami, obserwując nieufnie nieznajomą kobietę, jednak w kąciku jej ust czaił się uśmiech, kiedy spojrzała na młodszą siostrę. Wyciągnęła rękę do Prim, którą ta ujęła, w drugiej ręce ściskając Jaskra. Katniss skinęła głową kobiecie i zniknęła razem z siostrą w salonie.
Haymitch odwrócił się z powrotem do nieznajomej.
- Nie wiem jak ci dziękować, skarbie. - powiedział, ponieważ cieszył się, że na twarzy Prim znów zagościł uśmiech. Jednakże uśmiech na twarzy kobiety powoli zniknął.
- Nie jestem pańskim skarbem. - powiedziała obdarzając go karcącym spojrzeniem. - Mam na imię Effie.
Wyciągnęła do niego rękę, którą ścisnął tylko przez zwykły refleks. Jej palce były zimne w zetknięciu z jego dłonią. Patrzyła na niego wyczekująco.
- Haymitch. - odpowiedział w końcu.
Kobieta - Effie - obdarzyła go szerokim uśmiechem.
- Jak mam ci dziękować? - zapytał, ale Effie nie miała możliwości, żeby odpowiedzieć.
- Haymitch? - odwrócił się, żeby spojrzeć na Prim. Uśmiechała się niczym złośliwy chochlik. - Powinieneś zaprosić panią na kawę. Jutro masz wolny dzień, prawda?
Spiorunował ją spojrzeniem, korzystając z faktu, że kobieta nie widziała jego twarzy. Zirytowany, to mało powiedziane, żeby określić jak się czuł w tamtym momencie. Zapytać nieznajomą kobietę, która równie dobrze mogłaby być modelką na kawę? Wymienili ze sobą nie więcej niż trzy zdania. A jednak Haymitch spojrzał na Effie unosząc pytająco brew.
Patrzyła na niego zszokowana po czym na jej usta powrócił ten wyzywający uśmieszek.
- No więc? - zapytała, a w jej głosie zadrżała niebezpieczna nutka. - Zapyta mnie pan?
Starał się powstrzymać.
Naprawdę się starał.
Jednak nie wiadomo jak bardzo by się starał, nie mógł powstrzymać się od uśmiechu.